Przerwa w obsłudze

Szanowni Klienci, 

W dniu 24 grudnia br. nasza centrala jest otwarta do godz. 13:00. 
Za wszelkie utrudnienia serdecznie przepraszamy. 

 

W pilnych sprawach prośba o bezpośredni kontakt ze swoim doradcą. 

Zespół Michael / Ström Dom Maklerski

PROGNOZY: Kto spuszcza powietrze z bitcoina?

PROGNOZY: Kto spuszcza powietrze z bitcoina?

02 - Sty - 2018 — 6•min

Każda bańka cenowa kiedyś pęka, ale po każdej zostaje coś więcej niż zrujnowani inwestorzy. Co zostanie nam po Bitcoinie? Najprawdopodobniej jeszcze bardziej cyfrowy świat. Ceny bitcoinów wzrosły w ubiegłym roku, od 1 tys. USD do poziomu ok. 20 tys. USD.

Prezesi banków centralnych, inwestycyjnych i komercyjnych oraz zarządzający bilionami dolarów zgromadzonymi w największych funduszach inwestycyjnych, a także urzędnicy nadzorów finansowych - chór osób ostrzegających przez bitcoinem i kryptowalutami zdaje się tym większy i głośniejszy im wyższe są notowania najpopularniejszej kryptowaluty świata.

Dla zwolenników BTC brzmi to jednak jak zmasowana obrona obecnego porządku rzeczy, w którym kontrolę nad emisją pieniądza mają banki centralne i rządy, a banki zarabiają na kreacji kredytowej.

Która ze stron ma rację? Obie mają swoje, mocne argumenty.

Bitcoin jest pieniądzem lub - jak twierdzą inni - towarem, niepodlegającym dotychczasowym prawidłom. Nie istnieje żaden centralny nadzór nad BTC, ale nie oznacza to, że nie ma go wcale - jest on zdecentralizowany. Prawidłowość transakcji badają stale "górnicy" wynagradzani za swoją pracę opłatami transakcyjnymi lub nowymi bitcoinami. Moc obliczeniowa maszyn liczących algorytmy transakcji bitcoinem przekracza kilkaset razy moc obliczeniową serwerów google'a (i stale rośnie) - to tylko po to, by zobrazować skalę "przemysłu".

Najważniejsze cechy bitcoina to ich ograniczona liczba do 21 mln (każdy bitcoin dzieli się jednak na 100 mln satoshi, a w razie potrzeby można będzie dokonywać dalszego podziału) oraz... demokracja. Bitcoin jest wirtualną walutą opartą na kryptografii, lecz także na otwartym kodzie źródłowym, do którego każdy może zajrzeć. Kod źródłowy może zostać zmieniony tylko pod warunkiem, że zgodzi się na to większość posiadaczy bitcoinów.

Czyni to z tej kryptowaluty instrument całkowicie niezależny od woli i działań poszczególnych osób, a tym bardziej rządów i urzędów, a z drugiej strony brak możliwości emisji nowego pieniądza (nie wszystkie bitcoiny zostały dotąd wydobyte - do "wykopania" pozostało ok. 5 mln sztuk, a przybywa ich w tempie ok. 12,5 na 10 minut, co daje ca. 650 tys. rocznie, przy czym skala wydobycia systematycznie spada) powoduje, że jest on walutą/towarem zyskującym na wartości wobec walut czy towarów, których liczba może stale rosnąć.

Wady bitocoina są mocno punktowane i to nie tylko przez bankierów. Po pierwsze - choć można go przesłać między dowolnie położonymi geograficznie użytkownikami w 10 minut niemal bez pobocznych kosztów transakcyjnych - niewiele można zań kupić.

Choć lista sklepów czy nawet urzędów, które akceptują płatność w bitcoinach (lub innych kryptowalutach) cały czas rośnie, to w istocie ich łączna suma jest znikoma, a będzie zapewne jeszcze mniejsza, bo koszty transakcyjne wzrosły już do równowartości 20 USD za transakcję rozliczaną w BTC. Wynagrodzenie dla "górników" za rozszyfrowanie transakcji nie jest wprawdzie obligatoryjne, ale ma ich zachęcić do priorytetowego potraktowania danej transakcji i przez to jej szybszego rozliczenia.

Dokonanie wielu zakupów przy tak istotnym koszcie staje się nieracjonalne, podobnie jak rozliczanie mikropłatności przy zwykłych zakupach - trwa to zbyt długo i/lub jest zbyt drogie.

Bitcoin stał się więc narzędziem inwestycji, a nawet spekulacji - większość inwestorów nie traktuje bitcoina jako waluty, którą może wymienić na towar czy usługę, lecz raczej jako dobro, które ze względu na ograniczoną liczbę kopii, może zyskiwać na wartości.

Z tego powodu bitcoinową hossę (w momencie startu w 2009 r. Bitcoin wart był mniej niż dolara, w chwili pisania tego tekstu jest to 13,6 tys. USD czyli ok. 50,5 tys. złotych) często porównuje się do hossy tulipanowej.

Prawie 400 lat temu za cebulkę tulipana można było kupić w Amsterdamie dom z ogrodem, a jej dzisiejsza wycena sięgałaby ok. 750 tys. EUR. Kres tulipanowej hossie zadał wirus niszczący najcenniejsze odmiany oraz szalejąca w Europie dżuma. W ciągu kilku dni ceny cebulek spadły o 95 proc.

I właśnie przed takim scenariuszem przestrzegają przede wszystkim urzędy nadzoru (w Polsce KNF szykuje specjalna kampanię informacyjną).

Cios bitocoinowej hossie może zadać brak zaufania społecznego (liczba kupujących może się wyczerpać, zwłaszcza jeśli ceny będą nadal rosły tak szybko), ale chyba bardziej prawdopodobny jest inny scenariusz.

Bitcoin już teraz ma licznych i doskonalszych naśladowców, choć nie mogą się oni pochwalić aż taką popularnością, ale jego prawdziwym wrogiem mogą okazać się narodowe kryptowaluty. Choć ich powstanie byłoby złamaniem idei niezależności, to z drugiej strony poziom zaufania społecznego do takich walut byłby zapewne znacznie wyższy.

O ile bowiem istnieją liczne zastrzeżenia wobec bitcoina i innych kryptowalut znajdujących się poza nadzorem rynkowym, o tyle głosy uznania stojące za jego technologią (tzw. blockchain) są równie liczne i często płyną z tych samych ust. W historii finansowej świata istniały liczne, mniejsze i większe, bańki cenowe i choć każde z nich pękały, to jednak pozostawiały za sobą trwałe zmiany. Holandia do dziś jest największym eksporterem tulipanów (70 proc. tych kwiatów rośnie właśnie w tym kraju), bańka internetowa zrewolucjonizowała dzisiejszą gospodarkę i świat, w którym żyjemy, zaś po krachu finansowym wzrosły wymagania kapitałowe wobec banków, a owocem są powstające licznie fintechy.

Co zostawi nam po sobie Bitcoin?

Technologii blockchain wróży się potencjał do zmiany obecnie istniejącego sposobu rozliczeń w dowolnie wybranej dziedzinie. Od transakcji giełdowych, przez udział w wyborach, po opłaty za wynajem auta, polisę ubezpieczeniową, codzienne zakupy (ale raczej internetowe) i w każdej dziedzinie, w której informacja jest wartością samą w sobie.

Czy tego chcemy, czy nie nasze życie ulegnie dalszej cyfryzacji, a bitcoin jest tylko jednym z przejawów tej tendencji i tak naprawdę nie ma to większego znaczenia, czy okaże się bańką, czy nie. Liczy się to, że rozpoczął kolejny etap cyfrowej ewolucji, czy nawet rewolucji, jak powiedzieliby entuzjaści zmian.

 

Emil Szweda
Obligacje.pl dla Michael/Ström Dom Maklerski